Gmina GoniÄ…dz

Moje wycieczki po gminie GoniÄ…dz - wieÅ› Osowiec (felieton)

Wieś Osowiec w przeszłości nazywana wsią Okrasa, została założona w połowie XV w., w roku 1444. Jej okres rozkwitu przypada na przełom XVII i XVIII w., kiedy to za sprawą podkanclerzego litewskiego Stanisława Antoniego Szczuki wybudowano most na Biebrzy, dwie karczmy i komorę celną.
Jedną z pozostałych karczm opisał znakomity podróżnik i etnograf Zygmunt Gloger w II połowie XIX w.: Dokazawszy z prawdziwą zręcznością sztuki zejścia z szopy po drabinie bez szczebli, podążyliśmy do gospody.
Gospoda osowiecka była jeszcze ciekawym typem drewnianego, polskiego budownictwa na zapadłem Mazowszu. Wzdłuż całego frontu, budynek miał podsienie, czyli krużganek wsparty na ośmiu wyrzynanych słupach, połączonych dwunastu lukami mniejszymi i jednym dużym (wprost bramy).
Nad bramą, która wiodła do sieni wjazdowej na przestrzał, cieśla wyrzezał datę "Die 2 mai A. D. 1769". Gospod podobnych już chyba niewiele w kraju pozostało.

W 1743 r. Osowiec zostaje przekształcony w miasteczko o nazwie Marcinopol, niestety w 1827 r. traci prawa miejskie. A tak swoje spotkanie z Osowcem opisywał cytowany wyżej Zygmunt Gloger: Zaraz za liniją drogi żelaznej znajdowała się wieś Osowiec do której pragnęliśmy ściągnąć na noc i gdzie mieliśmy zastać drugi nasz wóz z wioślarzami i obrokami dla zdrożonych koni.
Ruszyliśmy zatem do Osowca, gdzie oczekiwał nas smutny zawód. Ludzie z furażem na umówione miejsce nie przybyli i można było tylko domyślać się, że nie przyjechawszy tutaj przed nocą, zbłądzili w lasach. W pośrodku Osowca i szerokiej ulicy wiejskiej, jak ratusz na rynku małego miasteczka, stała poważnie obszerna, staroświecka, z podsieniami gospoda.
Nie byliśmy głodni, chodziło tylko o siano dla koni na popas, a dla nas na posłanie. Usłużny arendarz zaprosił nas do szopy, na której połowa starej strzechy była zdjęta, bo nową poszywano. Na górze tej szopy znajdowało się sporo siana, a że o noclegu w gospodzie z miliardem much, mowy nie było, radziliśmy tylko, jak się na owo siano dostać, gdyż o wschodach mowy nie było, a znaleziona w szopie drabina świadczyła, że niegdyś posiadała dziesięć szczebli, z których pięć brakowało, a drugie pięć było połamanych.

Natomiast życie codzienne mieszkańców wioski autor opisuje następująco:
Wieśniacy w Osowcu wstają do pracy, tak jak wszędzie na Mazowszu i Podlasiu, bardzo rano. Z pierwszym brzaskiem ruch rozpoczął się we wsi na dobre. Otwierały się drzwi chat wiejskich, z których wychodzili boso gospodarze i gospodynie, otwierano chlewiki, z których wybiegały z kwikiem radości stada dezynfektorów wiejskich. Skrzypiały żórawie przy studniach.
Mężczyźni wypędzali gęsi gęgające na pastwisko za wioskę. Widać było, że prawie w każdej chacie posiadano liczne stada gęsi, kaczek, nierogacizny, owiec i pięknego bydełka. Pomiędzy chatami wyróżniał się jeden dom nieco większy od innych, do wójta czy dzierżawcy folwarku tutejszego należący.
O wschodzie słońca ukazał się w ganku tego dworku poważny, wąsaty mężczyzna, w bieliźnie, i z wielkiej tabakiery zażył tabaki, która wywołała niebawem skutki dynamitowe, bo tak gospodarz kichnął potężnie, po staropolsku, że aż wróble z naszej strzechy pierzchły w konopie, a z kilku punktów ulicy wioskowej odpowiedziano mu z życzliwością, głosem doniosłym jak grzmot: "Na zdrowie!"

Współcześnie Osowiec jest dużą, zadbaną wsią z życzliwymi mieszkańcami. Wjeżdżając od strony Goniadza widzimy czysto utrzymane obejścia, niestety estetykę wioski psują zapadające się chodniki. Dojeżdżając do centrum po prawej stronie widzimy okazały budynek szkoły, od kilku lat nieużywany, niszczejący, bez pomysłu gospodarza gminy na jego zagospodarowanie.
Tuż za wiejskim klubem zamkniętym na kłódkę młodzież na niewielkim placyku próbuje grać w piłkę nożną, jak się okazuje nie wolno im tego robić na boisku szkolnym, gdyż plac wokół obiektów szkolnych jest zamknięty na głucho. Jedziemy dalej niedokończoną drogą asfaltową w kierunku kościoła, po prawej stronie mijamy nietypowy jak na wieś skwer z centralnie usytuowaną figurą Matki Boskiej.
Czy to nie pozostałość po dawnym rynku, kiedy to Osowiec posiadał prawa miejskie? Wizerunek skweru psują pościnane krzewy, drzewa akacjowe pozostawione w nieładzie przez wycinających.
Na samym wylocie z Osowca po lewej stronie widzimy murowany, schludny budynek kościoła pw. Wniebowstąpienia Pańskiego.

Zbudowano go w latach 1949-1953 staraniem ks. prob. Kazimierza Urbana; pobłogosławiony został w 1956 r. przez Biskupa pomocniczego Aleksandra Mościckiego, a konsekrowany w 1971 r. przez Biskupa łomżyńskiego Mikołaja Sasinowskiego. Od 2004 r. Proboszczem tej nadbiebrzańskiej parafii jest ks. Henryk Dąbrowski, a wywodzi się z niej m.in. mój dobry kolega z goniądzkiego LO ks. Jarosław Sokołowski.
Za nim cmentarz rzymsko - katolicki znakomicie utrzymany z przejrzystymi ścieżkami, dróżkami między nagrobkami.
Co świadczy o wielkiej dbałości samego proboszcza jak i wiernych tutejszej parafii.
yjeżdżamy z Osowca w kierunku Twierdzy, droga niby nowa, asfaltowa, ale nie za szeroka, popękane krawędzie, a minięcie się z samochodem z naprzeciwka to już nie lada wyczyn, pobocza wąskie, nieuregulowane rowy, ot taka lokalna nieudolność zarządcy.

Arkadiusz Studniarek