<<< wstecz .::.

O podatkach i drogach lokalnych…

Znaczącym źródłem dochodów są dla gmin udziały w podatkach od osób fizycznych, ale głównie w miastach, gdyż tam prawie wszyscy pracują poza rolnictwem oraz emeryci otrzymujący świadczenia z ZUS. Na terenach wiejskich, większością albo przynajmniej znaczącą grupą, są rolnicy, którzy nie płacą podatków dochodowych i których dochody są wręcz symboliczne. Dlatego też, największą grupą, która płaci podatek dochodowy na wsi są... emeryci! Emerytury rolnicze są niskie, a więc i podatki z nich płacone nie dają wielkich kwot, z drugiej jednak strony, nawet w parotysięcznej gminie jest kilkuset, a czasami około tysiąca emerytów, więc jak w powiedzeniu „ziarnko do ziarnka...” wbrew pozorom, łącznie nie są to małe pieniądze. Trzeba też wspomnieć, iż niektóre podatki lokalne występują tylko na papierze a koszty zbierania innych są nie wiele mniejsze od uzyskiwanych dochodów.

W zamierzeniach rządu, po roku 2013, mają rosnąć udziały samorządów w tych podatkach z mniej więcej 37% obecnie nawet do 50%. Spowoduje to wzrost dochodów własnych gmin, ale znowu głównie miastach, a tu coraz głośniej mówi się o ograniczeniu „janosikowego”, czyli systemu przesuwana pieniędzy z bogatszych gmin do biedniejszych – czytaj: z miast – na wieś.

Niestety nikt w tym kraju nie chce powiedzieć wprost, że podatki lokalne muszą wzrosnąć w zaplanowany wcześniej logicznie sposób. W innym przypadku samorządy nie będą w stanie realizować zadań własnych.
Nie można zjeść jabłka i mieć jabłko, nie da się czegoś zrobić, jak nie ma się środków i materiałów. Dlatego rzeczywiście kondycja samorządów jest zła, z tendencją do coraz gorszej. Wiadomo, że wszystko drożeje, zadań przybywa i żeby „ugryźć” jakąś dotację i zbudować coś nowego – trzeba mieć środki własne, a na tym nie koniec. Przeciwnie, początek! Bo wszyscy są zachwyceni, kiedy buduje się nową halę, boisko, kanalizację czy inny obiekt. Tylko, że potem trzeba je jednak za coś utrzymać i musi to zrobić społeczeństwo! A z czego, kiedy albo nie ma pracy, albo jest niskopłatna, albo komuś się nie opłaci pracować, bo opieka społeczna coś „urwie”?

Społeczeństwo to ludzie, ale oduczono niestety ludzi od świadomości, że państwo to oni. Że pierwszą linią obrony przed całym złem tego świata, są oni sami a dopiero potem mury i armaty.
Przykładem pomieszania pojęć jest kwestia dróg lokalnych. Trzeba jasno powiedzieć, że gminy i powiaty nie mają celowej subwencji, dotacji czy podatku na drogi. Utrzymują je z własnych dochodów, tych ogólnych. Jeżeli coś z nich wygospodarują na cele drogowe, to mogą oś na nich zrobić, a jeżeli nie, to nie… A przecież większość ludzi, żeby dojechać do swego domu, musi wcześniej czy później wjechać na drogę lokalną.

Wielu ludzi jest przyzwyczajonych do tego, że dawniej był podatek drogowy i gminy miały w nim pewien udział i był on ich dochodem własnym. W tej chwili tego podatku nie ma a przecież ponad połowę ceny paliwa stanowi akcyza i VAT... To są jednak dochody budżetu państwa.
Jestem zwolennikiem tego, żeby podatek drogowy przywrócić, bo niemal wszystkie drogi lokalne są w fatalnym stanie, trzeba je przecież za coś remontować, utrzymywać, budować, a przecież akcyza za paliwa łata wiele dziur w polskim budżecie, tylko nie te w drogach.

Państwo polskie jest dzisiaj w takim stanie, że ile by podatków od ludzi nie zebrało to i tak wszystko pójdzie w „czarną dziurę”. Natomiast, gdyby te dochody były zbierane na poziomie lokalnym, to rzeczywiście byłyby wydane na te cele, które najlepiej służą ludziom. Jednak nie liczę na cuda, na to, że jakikolwiek rząd szybko coś zmieni i zacznie coś z tym robić. Że ograniczy własne podatki, a zwiększy dochody własne gmin. Niechby nawet ograniczył przy tym finansowanie typu subwencja, aby tylko jak najwięcej pieniędzy było zbieranych na poziomie lokalnym i tam wydawanych, a efektywność tych pieniędzy podwoiłaby się. Powinny również wrócić skierowane konkretnie na to podatki, żeby ludzie wiedzieli, na co płacą. Teraz bowiem płacą i mają pretensje, że coś jest nie naprawione, albo że czegoś nie ma, że nic się nie robi. A gminy nie mają po prostu pieniędzy...

A skoro już posługujemy się systemem subwencji, to powinny wrócić „znaczone pieniądze”, czyli jeśliby przywrócono subwencję drogową, to można by ją wydać tylko na drogi, a nie na coś innego.

Marek Stankiewicz