<<< wstecz .::.
W poszukiwaniu orlich gniazd
Darek Karp - miłośnik i fotograf przyrody, pasjonat kultury Indian północnoamerykańskich. Autor m.in. publikacji o przyrodzie doliny Biebrzy. Od ponad 30 lat fotografuje biebrzańską przyrodę.
W poszukiwaniu orlich gniazd
Zima była w pełni. Piękna klacz, nazywana przez gospodarza Siwa, żwawo ciągnęła prostej konstrukcji sanie. Rolek, tak miał na imię właściciel, z wielką znajomością terenu prowadził dereszkę w znanym sobie kierunku.
Mijaliśmy stogi, które wyrastały z rozległych, dzikich łąk. Krajobraz był przeuroczy. Koń z radością pochrapywał, wyrzucając spod kopyt biały puszysty śnieg, a mój przewodnik opowiadał jak było tu w partyzantce, w czasie wojny i zaraz po niej. I tak przy miłej rozmowie, dotarliśmy do lasu. Brzeziny wydawały się ciągnąć w nieskończoność.
Brzoza przy brzozie, jak biała armia strażników lasu. Po kilku minutach las zaczął zmieniać swój charakter. Brzeziny ustąpiły miejsca olchom, z dużą domieszką sosny.
Na granicy lasów Rolek z pewnością siebie zatrzymał sanie, aby zmienić kierunek jazdy. Po następnych dwustu metrach wyciągnął rękę i palcem pokazuje mi wielkie gniazdo na sośnie. Zadowolony z siebie, wesoło uśmiecha się i mówi:
I co? A nie mówiłem? Jest gniazdo? Mieszka u nas oreł albo podorlak, czy nie?
Byłem pod wielkim wrażeniem. Gniazdo było bardzo duże. Średnica około półtora metra, a wysokość dochodziła do dwóch. Faktycznie, konstrukcja wyglądała na gniazdo orle. Z radością podziękowałem Rolkowi odpowiadając:
Masz rację to może być tylko oreł lub podorlak - przytaknąłem dumnemu gospodarzowi, nie poprawiając tutejszej gwary.
To co tniemy? - podstępnie zapytał mnie, wyciągając jednocześnie długą, zębatą piłę.
No co ty Roluś - odparłem błagalnym głosem.
To może być bardzo rzadki ptak. Na wiosnę chcę go zobaczyć i jak się uda, to zrobić zdjęcia. Pomyśl, kontynuowałem, jakbyś się poczuł, gdyby zniszczono ci dom?
Porozmawialiśmy niemało. Po długiej chwili namysłu, gospodarz odpowiedział smutnym głosem:
Masz rację. Ja przeżyłem, jak Niemcy w wojnę spalili nasze zabudowania... Masz rację...
I tak piękne stanowisko lęgowe ocalało. Tym razem i ja byłem z siebie dumny...
Wróciliśmy do wsi z saniami pełnymi drewna. Obaj zadowoleni z wyprawy do lasu.
Kiedy dotarłem już do domu w Augustowie, ciągle myślałem o gnieździe. Nawet nocą przyśniły mi się różne ptaki, które miały chęć je zasiedlić. Byłem też zauroczony tym niezwykłym, rozległym i dzikim terenem. Ile tajemnic kryje w sobie ten las, to bagno?
Postanowiłem, że w miarę swoich możliwości poznam chociaż niektóre z nich, choć cząstkę tej zaczarowanej krainy.
W połowie stycznia, ponownie odwiedziłem znajomą rodzinę u wrót Czerwonego Bagna. Tym razem zostałem na dłużej. Rolek z synami i starą matką chętnie przyjęli mnie pod swoją strzechę. Możliwość obcowania z nimi też była wielką przygodą.
Uczestniczenie w ich codziennym życiu, słuchanie niesamowitych opowieści o łosiach, wilkach, bobrach, o wojnie, a nawet o Duchu Biebrzy...
Każdego dnia wychodziłem poznawać ten nieznany świat. Zawsze z wielkim szacunkiem dla przyrody oraz dzikich mieszkańców lasu i Ducha, tego z Czerwonego Bagna.
To wszystko zaowocowało ciekawymi znaleziskami. Po tygodniu odnalazłem 9 dużych, ładnych gniazd i wiele wyjątkowych miejsc. W maju mogłem już się przekonać, jak cenne były to odkrycia: czarne bociany, bielik, orzeł przedni (na pocz. lat 80. ten ptak był jeszcze gatunkiem lęgowym w środkowym basenie Biebrzy), a także gołębiarz, orlik krzykliwy i orlik grubodzioby, nazywany przez miejscowych podorlakiem. Prawdziwe bowiem orły według ich rozumowania żyją tylko w górach…
Przez kolejne lata wypraw wilki i łosie towarzyszyły mi nieraz podczas wędrówki, a Duch z Czerwonego Bagna, zawsze otaczał swoją opieką...
Film i książka "Biebrzańskie żywoty, czyli biebrzańskie wspomnienia o tym jak dawniej życie nad Biebrzą wyglądało" - to zbiór kilkudziesięciu rozmów ze starszym pokoleniem mieszkańców z różnych stron doliny Biebrzy.
Znalazły się tam także spostrzeżenia tych, dla których Biebrza stanowi niezwykłą wartość duchową, pasję, która stała się mottem mottem ich życia.
Bohaterowie w rozmowach wspominają o swoim dzieciństwie i młodości, o postrzeganiu przyrody, o codziennych zajęciach, z których wiele już dziś odchodzi bądź odeszło w niepamięć.
Spisane i udokumentowane rozmowy to bardzo osobista refleksja, w której nie brakuje życiowej mądrości, opisu ginących zawodów, groteski, ale także specyficznego humoru.
Wydawcą książki i filmu jest Biebrzański Park Narodowy. Reportaż powstał wg scenariusza Beaty Golak i Artura Wiatra, zdjęcia i montaż wykonali Paweł Hołubowicz i Jacek Wiśniewski.
Wydawnictwo zostało sfinansowane przez Wojewódzki Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej w Białymstoku.